• Narrow screen resolution
  • Wide screen resolution
  • Auto width resolution
  • Increase font size
  • Decrease font size
  • Default font size
  • default color
  • red color
  • green color

Serwis Informacyjny o Lesku

Dołącz do nas!

Wielki Dzień Pszczół: A co nam zostanie po pszczołach? PDF Drukuj Email
 Jeśli zabraknie pszczół, plony roślin uprawnych spadną o 70 - 80 procent. Bo choć w potocznym odbiorze najcenniejszym, co dają nam te owady, jest miód, jednak zasadniczą rolą, jaką spełniają w przyrodzie jest ich udział w rozmnażaniu wielu gatunków roślin. 8 sierpnia w Polsce po raz drugi jest obchodzony Wielki Dzień Pszczół. Święto ma zwrócić uwagę na rolę tych owadów w środowisku oraz na problem ich wymierania.

 

Nauczyliśmy się hodować pszczoły już co najmniej 4 tysiące lat temu i dziś pszczele rodziny  są hodowane na całym świecie. W Polsce najstarsze ślady bartnictwa pochodzą sprzed 2 tysiącleci. Na terenach królestwa polskiego już w XIV wieku zakładano w lasach bory bartne. Były to fragmenty puszcz, na których utrzymywano co najmniej 60 barci (pszczelich rojów, z których wybierano miód). Z czasem zaczęto konstruować pierwsze ule, w których utrzymywano roje pszczół miodnych i to właśnie wprowadzenie uli z ruchomymi ramami, umożliwiającymi zbieranie miodu bez potrzeby wykurzania roju z gniazda stało się początkiem nowoczesnego pszczelarstwa.

Przede wszystkim zapylanie!
Cennym pszczelim „surowcem” był również (i jest) wosk oraz pyłek, mleczko i propolis. Ponieważ ludzie szybko zauważyli nie tylko smakowe, ale i zdrowotne zalety pszczelich produktów, owady te otaczano szacunkiem. Jednak dopiero rozwój nauk przyrodniczych wskazał najważniejszą funkcję, jaką pszczoły spełniają w ziemskich ekosystemach – zapylanie.
Naukowcy badając fizjologię ziemskich roślin odkryli,  że u roślin wyższych do rozmnażania konieczny jest proces nazwany zapyleniem. To w sumie prosta czynność. Chodzi o przeniesienie pyłku z pylników jednego kwiatu na słupek innego. Wśród naturalnych technik zapylania zdecydowanie najbardziej popularną jest ta oparta na aktywności owadów, szczególnie pszczół miodnych. Ich roje są duże, a pszczoły-robotnice nieustannie oblatują okolice gniazda w poszukiwaniu pożywienia. W trakcie tych przelotów, niejako mimowolnie, dokonują przeniesienia pyłku z kwiatów na kwiaty, umożliwiając ich zapylenie.
Bez pszczelich lotów nie mogłyby istnieć ani sady, ani wiele gatunków warzyw oraz m.in. maliny, rzepak (czyli w efekcie olej), czy gryka. Można zatem powiedzieć, że tak lubiany miód jest jedynie swego rodzaju „wisienką na torcie”, a tym, co decyduje o wielkim znaczeniu pszczół jest ich rola w rozmnażaniu wielu gatunków roślin.

Amerykańskie złego początki
I wszystko w pszczelim świecie toczyło się bez większych katastrof aż do lat 60. XX wieku. Na wiosnę pszczelarze wstawiali do uli puste ramki, by jesienią zbierać nawet 40 kg miodu z jednego ula. Ale – wraz z gwałtownie rozwijająca się chemizacją rolnictwa, szczególnie tego wielkoobszarowego – z pszczołami zaczęło się dziać coś złego.
Po raz pierwszy niepokojące zjawisko wymierania całych rojów zaobserwowano w Stanach Zjednoczonych, a później w wielu krajach Europy Zachodniej i Chinach. Hodowcy zauważali, że dorosłe owady wylatywały z ula i – z niewiadomych przyczyn – traciły orientację i już nie wracały do pasieki. W ulach – pełnych miodu i pyłku - odnajdywano tylko wygłodzone królowe z garstką niedojrzałych robotnic i czerwi.
Naukowcy diagnozując to niekorzystne zjawisko nadali mu nazwę Colony Collapse Disorder (CCD), co można przetłumaczyć jako Destrukcyjne Załamanie Kolonii. Niestety, poza nazwą, reszta, czyli gruntowne wyjaśnienie przyczyn wymierania pszczół oraz znalezienie sposobu na zatrzymanie pszczelej hekatomby – jak dotąd – nie udaje się. Co więcej, przybywa różnorodnych teorii, a nie bez znaczenia jest w tym przypadku silny opór producentów chemicznych środków ochrony roślin (pestycydów), którzy ze wszystkich sił bronią się przed wszelkimi zarzutami wskazującymi na wpływ chemizacji rolnictwa na zjawisko wymierania pszczół.

Chiński syndrom…
Coś jednak jest na rzeczy, bo w krajach, gdzie zaobserwowano największy procent zniszczonych rojów, pestycydy stosowane są szczególnie chętnie, a zarówno uprawa roślin, jak i hodowla pszczół posiada cechy rolnictwa „przemysłowego”. Najdramatyczniejszym przykładem możliwych skutków stosowania pestycydów jest to, co stało się z sadownictwem w prowincji Syczuan w Chinach. Chińczycy w latach 80. XX wieku powszechnie i w wielkich ilościach stosowali w południowej części tego regionu chemię w rolnictwie. Efekt tych zabiegów był piorunujący – pestycydy zabiły wiele tzw. szkodników upraw. Ale zabiły też wszystkie pszczoły. Roje nie wróciły do Syczuanu, a w kraju zamieszkanym przez ponad miliard ludzi, sposobem na zastąpienie pszczół stała się miotełka i tysiące robotników rolnych ręcznie zapylających kwiaty w sadach. Jeden człowiek jest jednak w stanie w ciągu dnia zapylić najwyżej 30 drzew i daleko mu do skuteczności malutkich, ale niezwykle pracowitych owadów.
Pierwsza dekada XXI wieku to gwałtowne nasilenie wymierania pszczelich rojów. Na przełomie 2006 i 2007 roku liczba pszczelich rodzin w USA zmniejszyła się o 60 proc.! Pszczoły wymierają już praktycznie na całym świecie, choć skala destrukcji pszczelich rodzin nie jest jednakowa. To, co łączy CCD w różnych regionach Ziemi, to stałe narastanie niekorzystnych zmian.

Naukowcy wciąż się spierają
Część naukowców wskazuje jako przyczynę gwałtownego wymierania pszczół miodnych niekorzystne połączenie infekcji, chorób zakaźnych i obniżenia odporności rojów za sprawą agresywnych pasożytów i grzybów, ale coraz częściej mówi się o wtórnym charakterze tych chorób w stosunku do wpływu środków chemicznych osłabiających kondycję pszczelich rodzin.
Choć bowiem już od długiego czasu hodowcy pszczół wskazywali na powiązanie niektórych środków ochrony roślin z osłabieniem kondycji pszczół, sygnały te ignorowano. Nawet gdy problem został zbadany przez jeden z najpoważniejszych instytutów – US Department of Agriculture’s, wyniki tych badań długo pozostawały nieopublikowane. Dopiero gdy sprawą zajęły się niezależne laboratoria temat zyskał rozgłos.

Podejrzany imidakloprid

Wyniki badań potwierdziły podejrzenia hodowców z Europy (szczególnie z Francji i Wlk. Brytanii oraz Niemiec), którzy wskazywali na powiązanie masowego wymierania pszczół z używaniem przez rolników popularnego środka ochrony roślin, zawierającego w swoim składzie pochodną neonikotyny – imidakloprid (neurotoksyna powodująca m.in. dezorientację owadów, a ostatecznie ich śmierć).
Badania przeprowadzone przez naukowców z Francji wskazały ponadto, że imidakloprid bardzo wolno rozkłada się w glebie, przez co gromadzi się w tkankach roślinnych, w tym w nektarze i pyłku, z którym pszczoły mają bezpośredni kontakt. Środek ten powoduje również obniżenie odporności pszczół i trzmieli na choroby. W efekcie zakaz stosowania preparatów zawierających imidakloprid wprowadziły m.in. Niemcy, Francja i Wlk. Brytania. W Polsce nadal można go stosować.
Stanowisko francuskich naukowców i hodowców potwierdzają polscy eksperci, m.in. prof. Wł. Huszcza z AR w Lublinie. Wskazuje on na niewłaściwe metody badawcze stosowane dotąd w odniesieniu do skutków działania pestycydów na pszczoły. Pomijany jest m.in. fakt, że owady te w trakcie przerabiania nektaru na miód zagęszczają go ok. 10-krotnie, wystawiając się na dużo silniejsze oddziaływanie wszelkich trucizn.

Chemiczna żyła złota
Jednak produkcja pestycydów to żyła złota i koncerny chemiczne, produkujące takie preparaty jak choćby imidakloprid, zasłaniają się wynikami własnych badań, nie chcąc nawet słyszeć o zaniechaniu ich produkcji. Ale jeśli z tytułu sprzedaży tylko tego środka światowy gigant chemiczny zarobił w 2009 roku ponad 2,5 mld złotych, to nikogo nie powinien  dziwić jego opór wobec zarzutów naukowców i pszczelarzy.
Dlatego jedyną szansą na ograniczenie wymierania pszczół może okazać się zakaz stosowania „podejrzanych” pestycydów, który zostanie wprowadzony „odgórnie” – przez rządy państw dotkniętych tym problemem (ta metoda dała efekt w przypadku DDT). I nie chodzi tu o spełnienie „marzenia” ekologów. Naukowcy już dawno wskazali na szczególną zależność między przetrwaniem pszczół i ludzi: pszczoły decydują o zapyleniu ¾ roślin jadalnych, bez których ludziom w krótkim czasie grozi głód, a w perspektywie zagłada. Zniknięcie pszczół, trzmieli i innych owadów zapylających to wyrok śmierci na naszą cywilizację.


Obyśmy tylko zbyt późno tego nie zrozumieli.

Tekst: Marek Dusza

 


 

 

 

 

 
 
 
 
 
 
 

 


Wydawca portalu lesko.net.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy zamieszczanych przez użytkowników. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
 

 

  REKLAMA:


Miejsce na twoją reklamę KONTAKT
» Wyślij komentarz
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj.
» Brak komentarzy
Nie ma tu jeszcze komentarzy.
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »
 
Archiwalna Wypowiedź Starosty
Marek Pańko   
Agrobieszczady 2013r. 



Zapraszamy na nasz kanał < kliknij tutaj >

      

GRE Nieruchomości


Powierzchnia: 3737.0

Grunty - Lesko

Powierzchnia: 1532.0

Odwiedziło nas


Wyszukiwarka Pracy

Szukaj ofert pracy
praca.gratka.pl