Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj.
Pierwszy dzień wiosny to nie tylko topienie Marzany, ale także... Dzień Wagarowicza |
Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi. Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni, wiosna, wiosna..., wiosna, ach to Ty...
Wiosna astronomiczna rozpoczyna się z nastaniem równonocy wiosennej (w tym roku 20 marca). Nadchodzą cieplejsze dni, a wraz z nimi zwierzęta i rośliny budzą się do życia, kiełkują pąki na drzewach, zieleni się trawa, pojawiają się pierwsze kwiaty, a robaczki rozpoczynają podziemne życie. Ach wiosna, wiosna... Dawniej, aby przywrócić wiosnę i mieć pewność, że zima już nie wróci w rytualny sposób palono i topiono Marzannę. Kukłę wykonaną ze słomy, ubraną w suknię i korale, niesiono nad rzekę, podpalano i wrzucano do rzeki. Miało to zapewnić w nadchodzącym sezonie urodzaj. Po pozbyciu się Marzanny-zimy, uroczyście wnoszono do wsi gaik - zieloną gałązkę symbolizującą wiosnę. Topienie Marzanny to stary, polski zwyczaj, kultywowany do dziś, a jego korzenie sięgają czasów pogańskich. Pierwszy Dzień Wiosny dziś, to dla młodych ludzi przede wszystkim nieformalne Święto Wagarowiczów, czyli czas opuszczania zajęć szkolnych. Jednym słowem wagary - z łacińskiego błąkanie się - ma tu swój głęboki sens... ;) W 2011 roku pojawił się apel ówczesnej minister Edukacji Narodowej Katarzyny Hall, aby 21 marca, zamiast lekcji, organizować w szkołach Dzień Talentów. Chyba się ów apel nie przyjął... - Hmm... Jak spędzałem wagary? Ciężko mi to stwierdzić. Ogólnie byłem z tych pilnych (przynajmniej w chodzeniu do szkoły, nie uczeniu się...) - odpowiada na moje pytanie o "wagarowe wspomnienia" Patryk, obecnie już student pierwszego roku. - No cóż takie wydarzenie miało miejsce 2 razy. Raz w gimnazjum - wagary spędzone na ławce (skończyło się dwoma wypracowaniami z jęz. polskiego, aż szkoda było pisać tyle za tak marne obijanie). Drugi raz w liceum: ciekawsze (u koleżanki) - z naszą "paczką". Znajomy Dj zapuścił beat, zrobiliśmy jakieś drinki i gadaliśmy o tym co się dzieje, o przyszłości, wiecie - takie normalne spotkanie przy drinku - kontynuuje Patryk. - Fakt, teraz to pewnie spotkanie by było na Facebooku przy drinku, ale... schodzimy z tematu. Pomimo wszystko jakoś nam się te wagary udały. No i upiekło mi się... (mieszkanie w internacie i możliwość zwalniania samego siebie - bezcenna) - śmieje się pierwszoroczniak krakowskiego uniwersytetu. - Co myślę o wagarach? Jeśli nie będziesz zamulać w domu przed kompem, tylko pójdziesz gdzieś ze znajomymi, pogadasz, to takie wolne jest dobrym pomysłem i niekoniecznie akurat w ten "legendarny" dzień, dzień wagarowicza - radzi zeszłoroczny maturzysta. Patryk dodaje jeszcze małe PS: - Tylko nie przesadzajcie z tym urlopem, bo i tak zaległości trzeba będzie nadrobić, a z doświadczenia wiem, że im dłużej coś odkładasz, tym bardziej się nie chce tego nadrabiać... - Zawsze przychodziłam w ten dzień do szkoły, bo i tak nie było lekcji, a czasem organizowano bardzo fajne rzeczy. Np. w liceum było to minieuro, więc przebieraliśmy się, chłopaki grali w piłkę (dziewczyny też), reszta kibicowała - opowiada Sara, lada moment maturzystka. - Były fajne atrakcje ogólnie, np. dyrektorzy grillowali dla nas kiełbaski, a innym razem po prostu przebraliśmy się w coś szalonego, tak że zawsze było wesoło - dodaje Sara. A ja... - za moich czasów były normalne lekcje, nie organizowano nic w zamian, a z wagarami w tym dniu bywało różnie, bo zawsze znalazły się jakieś osoby, które nie chciały "uciec" ze szkoły i wtedy albo - solidarnie mrucząc pod nosem - zostawało się w szkole, albo szanowało tradycje i uciekało... Niestety, nauczyciele nie byli tak tolerancyjni i wyrozumiali jak teraz. Z perspektywy czasu stwierdzam, że jednak warto było spróbować wagarów: pozostały niezapomniane wspomnienia. A teraz..., teraz jest wszystko zorganizowane. Nie twierdzę, że to złe, ale... u nas było więcej adrenaliny, a spacerów nad Sanem nic nie zastąpi. I żeby tradycji stało się zadość wyruszyłam na spacer nad rzekę, budzącą się wiosnę uwieczniłam na zdjęciach, a grupki młodzieży z uśmiechem ominęłam, ciesząc się w duchu, że jednak nadal ta szkolna "tradycja" jest podtrzymywana. Tekst: Violetta Gajek
Tłusty trzmiel już szuka pożywienia...
Panorama Leska od strony rzeki. Marzanna-zima kończy swoje "życie" zrzucana z mostu do rzeki... A potem tylko wiosna, wiosna i ... Dzień Wagarowicza ;)
Wydawca portalu lesko.net.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy zamieszczanych przez użytkowników. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
REKLAMA: Miejsce na twoją reklamę KONTAKT
» Wyślij komentarz
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Zaloguj się lub zarejestruj.
» Brak komentarzy
Nie ma tu jeszcze komentarzy.
|
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|
Zapraszamy na nasz kanał < kliknij tutaj >